Odkryj 5 rozdziałów książki już teraz!
15 kroków do zakupu systemu informatycznego
- 5 rozdziałów książki
- podsumowania z najważniejszymi informacjami z obszaru digitalizacji produkcji
Rolnictwo 4.0. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem to pojęcie, brzmiało trochę jak science-fiction. Autonomiczne ciągniki, obory pełne sensorów, sztuczna inteligencja decydująca, kiedy podlewać rośliny. A jednak – to dzieje się tu i teraz.
Dla mnie to trochę jak przejście z oglądania czarno-białego telewizora do wpatrywania się w ścianę ekranów HD – nagle widzisz więcej, dokładniej i w czasie rzeczywistym. I właśnie o tym jest Rolnictwo 4.0 – o wejściu do świata, w którym gospodarstwo rolne zaczyna przypominać inteligentną fabrykę.
Rolnictwo 4.0 to nic innego jak adaptacja technologii znanych z Przemysłu 4.0 – IoT, sztucznej inteligencji, automatyzacji czy analityki danych – do upraw i hodowli. Gospodarstwo staje się cyfrową przestrzenią, w której każdy hektar pola i każda krowa w oborze mogą być monitorowane jak linia produkcyjna.
Wyobraź sobie pole, na którym drony i satelity gromadzą informacje o glebie i wilgotności, a czujniki zbierają dane o kondycji ziemi i wysyłają je do chmury. Rolnik zamiast intuicją kieruje się danymi – wie, kiedy nawodnić, kiedy nawozić, a kiedy lepiej poczekać, bo za dwa dni przyjdzie deszcz.
Zacznijmy od obory. A właściwie e-obory. W Polsce działa już ponad 500 robotów udojowych. Ferma w Cieszymowie instaluje 25 takich maszyn, co stanowić będzie rekordową liczbę takich urządzeń w obrębie jednej farmy mlecznej.
Ale to dopiero początek. Polska innowacja – system e-stado to swoisty smartwatch dla krów.
Rozwiązanie to wykorzystuje biosensory umieszczane na krowach i czujniki w oborze. Dane trafiają do chmury, a hodowca dostaje powiadomienia o rui, porodach czy stresie zwierząt. Zamiast zgadywać – rolnik widzi w aplikacji dokładny stan stada.
Cóż, jeśli fabryka może mieć system MES, to obora może mieć swój „system zarządzania”.
Kiedy mówimy o autonomicznych pojazdach, większości osób przychodzą do głowy taksówki w San Francisco. Czy jest szansa na na tyle dużą rewolucję w rolnictwie, aby to pojazdy rolnicze kojarzyły się z nowoczesnymi rozwiązaniami dla motoryzacji?
Tak. Powiem więcej: John Deere czy Case IH mają już w pełni autonomiczne ciągniki, wyposażone w kamery 360°, GPS RTK i sterowanie z aplikacji. Mogą pracować nocą, w deszczu, bez zmęczenia operatora. Dane o plonach czy zużyciu paliwa trafiają prosto do chmury.
Czy takie rozwiązania mają rację bytu w Polsce? Niestety w naszym kraju problemem nie jest technologia, tylko przepisy. Autonomiczny ciągnik nie może jechać po drodze publicznej, więc żeby dotarł na pole, trzeba go… dostarczyć ciężarówką. To tak, jakbyśmy kupili auto, którym można jeździć tylko po parkingu.
Inną kwestią jest brak wiedzy. Rolnicy mają zbyt małą świadomość na temat nowych technologii. W Polsce wciąż zaniedbuje się aspekt edukacji i wdrażania projektów pilotażowych.
Dołącz do biuletynu i zyskaj dostęp do 40% książki
„15 kroków do zakupu systemu informatycznego”.
Wyobraź sobie, że pole to ogromna mapa cieplna, która doskonale obrazuje to, które fragmenty są przesuszone, a które mają nadmiar wilgoci. Dzięki GPS, dronom i sensorom rolnik może nawozić czy opryskiwać tylko te miejsca, które naprawdę tego wymagają. Efekt? Nawet 25% niższe koszty nawożenia.
Rolnictwo 4.0 to więc uprawa roślin z chirurgiczną precyzją. Takie podejście nie tylko oszczędza pieniądze, ale też zmniejsza negatywny wpływ na środowisko.
Często słyszę pytanie: „To fajne rzeczy, ale pewnie tylko dla dużych gospodarstw?”. Odpowiedź brzmi: niekoniecznie.
Owszem, autonomiczne kombajny opłacają się głównie wielkoskalowym farmom. Jednak spójrzmy na sensory IoT. Tanie, dostępne i działające nawet przy słabszym zasięgu internetu. Pozwalają śledzić wilgotność gleby czy temperaturę i planować prace sezonowe.
To może być pierwszy krok – zamiast inwestować setki tysięcy złotych, wystarczy kilkaset, by zobaczyć, co dzieje się z polem w czasie rzeczywistym.
Historia pokazuje, że struktura zatrudnienia zmienia się z czasem. Jeszcze sto lat temu większość Polaków pracowała w rolnictwie, dziś dwie trzecie obywateli zatrudnionych jest w usługach.
Automatyzacja to naturalny proces. Także w gospodarstwach rolnych.
Czy to oznacza, że czeka nas pełna robotyzacja? Być może. Pojawiają się prognozy, że humanoidalne roboty w ciągu dekady mogą kosztować poniżej 100 tys. zł. To mniej niż roczne wynagrodzenie pracownika. Gdy taki robot będzie mógł zbierać pomidory, zwozić siano i jednocześnie pilnować obory – zmieni to oblicze gospodarstwa.
Jeśli miałbym wskazać jedną technologię, która w najbliższych pięciu latach najbardziej zmieni rolnictwo, to bez wahania powiem: sztuczna inteligencja.
Dlaczego? Bo AI pozwala lepiej przewidywać pogodę, reagować na zmiany w uprawach, a nawet dobierać odporniejsze odmiany roślin. To nie jest science fiction – to już się dzieje. AI staje się „mózgiem gospodarstwa”, który uczy się sezon po sezonie i doradza, co zrobić, by plony były większe, a koszty mniejsze. AI podpowie, kiedy nawadniać, czym opryskać, jak reagować na presję insektów, gdy jednocześnie rozwija się biotechnologia – nowe odmiany upraw, bardziej odporne i efektywne.
Rolnictwo 4.0 to nie futurystyczna wizja, tylko nowa epoka, która już wchodzi do polskich gospodarstw, epoka, w którą wkraczamy już teraz. System e-obora, precyzyjne rozwiązania do nawożenie, autonomiczne traktory – wszystkie te rozwiązania prowadzą w jednym kierunku: większa efektywność, niższe koszty i lepsza opieka nad uprawami i zwierzętami.
Rolnictwo 4.0 oznacza mniej powtarzalnych zadań, a więcej nadzoru, analizy i podejmowania decyzji.
Czy krowa może nosić smartwatcha? Czy traktor jest w stanie samodzielnie wracać do garażu? To nie dowcip, to autentyczne pytania, na które próbujemy odpowiedzieć w najnowszym odcinku podcastu Digitalizuj.pl. Dołącz do nas i sprawdź, czym jest Rolnictwo 4.0.